Unia nieprzerwanie importuje rzepak i choć tegoroczne wyniki jak na razie są niższe niż w roku ubiegłym, to w świetle przesunięcia zbiorów w Ukraine, aktualny wynik jest dużą niespodzianką. W kraju rzepak wreszcie zaczyna już jechać do skupów! Jakie są plony, parametry oraz ceny?
Import idzie wolniej, ale idzie
Unijny import rzepaku w całym ubiegłym sezonie przekroczył 7,4 mln t. Rozpędzeni europejscy przetwórcy, wydają się nadmiernie nie hamować regularnych dostaw z poza UE, zwłaszcza, że nie jest do końca wiadomo na ile rzepaku z Ukrainy UE może w tym sezonie liczyć.
U naszych południowo-wschodnich sąsiadów zebrano dopiero 30% z planowanych w tym sezonie ponad 3 mln t. I choć plony rzepaku w zachodniej Ukrainie przekraczają 2,5–3 t/ha, to intensywne opady deszczu mogą znacznie obniżyć i plony, i jakość tego pożądanego przez unijnych importerów surowca.
W ciągu 4 pierwszych tygodni tego sezonu UE zaimportowała 224 tys. t rzepaku, którego w analogicznych okresach poprzednich sezonów ściągnięto odpowiednio 304 tys. t (2024/25) i 198 tys. t (2023/24). Prawie 60% zaimportowanego do Unii rzepaku stanowią dostawy z Australii, ponad 20% stanowi rzepak z Serbii i 15% z Mołdawii. Zwłaszcza w tym pierwszym przypadku jest to więc surowiec pochodzący z poprezdniego sezonu.
Dotychczas zdecydowanie najwięcej, bo aż 126 tys. t przyjęła w swoich portach Belgia. Sporo, bo 32 tys. t zaimportowała także Rumunia, a Niemcy zakupili dotychczas 27 tys. t. Do Polski spoza UE rzepaku nie przyjechało rzepaku nic, a nic.
