"Cios poniżej pasa"
Nowy budżet Wspólnej Polityki Rolnej, zaprezentowany przez komisarza Christopha Hansena, wywołał oburzenie wśród wielu rolników. Stanisław Barna, działacz OOPR i rolnik z Pomorza Zachodniego, nie owija w bawełnę:
– Uważam, że ten nowy budżet Wspólnej Polityki Rolnej to kolejny gwóźdź do trumny dla rolnictwa – nie tylko polskiego, ale też europejskiego. Tego, co się teraz z nami wyprawia, nie pamiętam. Przecież budżet ma być o ponad 80 miliardów euro mniejszy – mówi Barna. – Nasze gospodarstwa ledwo się spinają, a wielu rolników już ma poważne problemy z opłacalnością. Weźmy ekoschematy – to oszustwo. W pierwszym roku było ich więcej i można je było łączyć, teraz jeden na 300 hektarów. Gospodaruję na 270 ha – mój doradca wyliczył, że tylko na tych zmianach tracę ok. 300 tys. zł.
„Zostaną ochłapy – albo nic”
Barna nie ma złudzeń co do priorytetów Komisji: – Teraz jeszcze pieniądze z budżetu mają iść nie na rolnictwo, tylko na klimat, środowisko, zielony ład... A rolnicy dostaną jakieś ochłapy – albo i nic, w zależności od tego, kto rządzi. Bo teraz rząd, powiem to szczerze, jest przeciwko rolnikom.
Krytykuje też pomysł powiązania funduszy z praworządnością: – Wszystko będzie zależało od kamieni milowych. Będzie jak z KPO – wszyscy dostali, tylko nie Polska. Jeśli to przejdzie, będzie katastrofa.
Ukraina wejdzie, Mercosur też. „I nikt nic z tym nie zrobi”
Dla Barny jasne jest jedno: liberalizacja handlu będzie postępować bez względu na interesy rolników. – Ukraina wejdzie – nie miejmy złudzeń. Mercosur też. Pan Macron już się zgodził, nasz premier też nie robi nic w tej sprawie, przynajmniej nic nie słychać o tym. A minister rolnictwa zgodził się zaakceptować umowę po zmianach. Nie będzie tych 35% w Parlamencie Europejskim, żeby to zablokować.
Wpływ nowej liberalizacji już jest odczuwalny:
– Jestem pszczelarzem, mam 35 pni i słyszę, że z Ukrainy ma przyjść 500–600 razy więcej miodu niż teraz – to przecież katastrofa. Duzi pszczelarze rezygnują z produkcji. Kolega miał 120 pni i zostawił tylko 35, bo mówi: „Ja nie mam co z tym miodem zrobić, a za darmo nie będę produkował, bo to jest bez sensu”.
Rynki zalane, ceny spadają
Barna wskazuje, że dramatyczna sytuacja nie dotyczy tylko miodu: – Rzepaku też już nawieziono, zakłady tłuszczowe są zaopatrzone. Pszenica po 700–800 zł, jęczmień sprzedałem po 650, a w skupie jest 600–630 zł. Plonów nie ma, bo susza – u nas jęczmień dał 5–6 ton. Cena buraków spadła z 800 do 500 euro za tonę. A nawozy już są 200 zł droższe niż wiosną.
Zamiast wsparcia dla rodzinnych gospodarstw, rząd – zdaniem Barny – premiuje wielkich dzierżawców: – Nie oddali „trzydziestek”, złamali prawo, powinni zostać wykluczeni, a dalej gospodarują i stają do przetargów na OPR-y. Mają dostęp do uczelni, doradców, maszyn. My nie mamy z nimi szans. W Społecznej Radzie przy KOWR są sami dzierżawcy, nie ma rolników.
Kto negocjował z Ukrainą?
Barna przypomina, że Polska nie miała żadnego realnego wpływu na kształt porozumień handlowych: – Chwalił się minister Siekierski, że załatwił warunki handlu z Ukrainą „sprzed wojny”. I co? Na trzy tygodnie? Jeżeli my, jako Polska, nie siedzieliśmy przy stole, gdy negocjowano umowę z Ukrainą, to kto tam siedział? To jest pytanie o naszą suwerenność.
– Jeśli wszystkie pieniądze z UE będą trafiać do państw tylko wtedy, gdy spełnią warunki Komisji – to jak to nazwać? Pytam: dlaczego jesteśmy tacy ulegli? Dlaczego nasze partie głosują w PE za utrzymaniem pani von der Leyen, mimo że mówią, że są z rolnikami? Przecież ona odpowiada za ten cały chaos.
Dopóki kieszeń nie będzie pusta, ludzie nie zaprotestują
Na pytanie o społeczne reakcje, Barna odpowiada z goryczą: – Copa-Cogeca zbierała podpisy w sprawie WPR, z Polski podpisały się 282 osoby. Myśmy to rozsyłali wszędzie, i nic. Ludzie myślą, że ktoś za nich to załatwi.
– Myślę, że jesienią będzie protest, gdy ludzie na własnej skórze poczują, że ceny nawozów wzrosły. Będą szły z zagranicy, ale przez Afganistan i Ukrainę, bo wprowadzono cła na rosyjskie nawozy. A my zapłacimy za brak konkurencji krajowej.
Dogoniliśmy Zachód. Ale teraz zostaliśmy z kredytami.
– Gdy wchodziliśmy do Unii, namawiano nas, żebyśmy gonili rolnictwo Zachodu. I dogoniliśmy. Maszyny kupione, ziemia kupiona. A teraz nie ma czym spłacać. My po prostu leżymy. I nie widać żadnego światełka w tunelu. Od lat – cały czas równia pochyła.
