Mokre, przerywane żniwa
Tegoroczne żniwa przebiegają w bardzo trudnych warunkach. Najpierw susza i zimny wiosenny start, a teraz intensywne opady deszczu. Jak zatem ocenić ten sezon dla rzepaku oraz zbóż, czy można się było do niego lepiej przygotować?
- Straty w uprawach zbóż i rzepaku już są notowane, a odpowiadają za nie przede wszystkim warunki pogodowe z kwietnia i maja – mówi prof. UPP dr hab. Zuzanna Sawinska z Katedry Agronomii Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. - W kwietniu mieliśmy do czynienia z wyższymi niż przeciętne temperaturami i wyjątkowo niskimi opadami – tylko 22,3% normy z lat 1991–2020. Z kolei maj przyniósł ochłodzenie, przymrozki i również opady poniżej normy, co hamowało rozwój roślin. Paradoksalnie, niska temperatura mogła nieco uratować sytuację – gdyby przy tak niskich opadach wystąpiły jeszcze wysokie temperatury, moglibyśmy mówić o znacznie większej skali strat – dodaje.
Opady nie zmniejszają plonu, a jakość
Zboża oraz rzepaki w tym roku dojrzewały w warunkach o zmiennej wilgotności, jednak opady deszczu w tej fazie rozwoju, nie wpłyną na straty w plonie pod względem ilościowym, a pogorszą jakość. Wilgoć to idealne warunki do rozwoju chorób grzybowych, takich jak Alternaria oraz Cladosporium.
Co mogą zrobić rolnicy?
Czy rolnicy nie mogą nic z tym zrobić? Jak przekonuje prof. Sawinska - Nie jesteśmy bezradni, ale musimy działać z wyprzedzeniem i inwestować w rozwiązania długoterminowe. Profesor wskazała równiez trzy konkretne działania, które mogą poprawić odporność upraw na zmiany klimatyczne.
Zobacz także: Żniwa 2025: Kto już kończy, a kto zaczyna zbiory zbóż i rzepaku?
- próchnica w glebie
Próchnica jest o tyle ważna, ponieważ to ona tworzy strukturę gruzełkowatą dzięki, której gleba dobrze przepuszcza zarówno wodę, jak i powietrze. Dzięki temu lepiej zatrzymywana jest wilgoć, a gleba mniej podatna jest na niszczenie przez wiatr i wodę. Jeżeli zasoby próchnicy są zmniejszone, skutkuje to spadkiem retencji, a każdy 1% materii organicznej pozwala zatrzymać 150 m3 wody na hektarze.
- Zadrzewienia śródpolne
Wiatr przyspiesza parowanie wody z gleby oraz roślin, aby ograniczyć jego oddziaływanie na pola uprawne, ważne są pasy krzewów oraz drzew.
- Owady pożyteczne i zapylacze
- W Polsce mamy ponad 300 tysięcy kilometrów rowów melioracyjnych. Do tego jest ponad 250 tysięcy kilometrów gminnych dróg. Gdyby wzdłuż tych linii wycofać działalność rolniczą tylko na 3 metry z każdej strony, zyskalibyśmy około 3300 kilometrów kwadratowych naturalnych stref buforowych - czytamy w informacji od UPP.
Obszary te odpowiadałyby za wspieranie retencji oraz bioróżnorodności. Byłyby to miejsca, gdzie mogłyby się rozwijać owady zapylające i mikroorganizmy, które są niezbędne dla ekosystemu rolniczego. Strefy te byłyby również naturalnym ogranicznikiem skutków gwałtownych opadów, zmniejsza ryzyko wezbrań, ale także pełniłyby funkcje filtrów, które oczyszczają wodę z biogenów.
- Zmiany klimatu są faktem i musimy się do nich adaptować. Nie wszystko zależy od rolnika, ale wiele może zrobić, by wzmocnić odporność swoich pól na ekstremalne warunki. Gleba bogata w próchnicę, dobrze zadrzewione krajobrazy i rośliny wspierające mikrobiologię to nie tylko inwestycja w plon, ale też w przyszłość całego systemu żywnościowego - podsumowuje prof. Zuzanna Sawinska.
oprac. Patrycja Bernat
na podst. inf. prasowej
Fot: Archiwum Tap
