Eksperci są zdania, że do tego nie dojdzie, ale trzeba zachować spokój i chłodno kalkulować, co się opłaca.
– Straty pogłowia drobiu ogółem związane z epizoocją nie są jeszcze dokładnie ustalone, ale szacujemy, że w ostatnich kilku miesiącach mogły one wynieść ok. 20 milionów ptaków, przy czym potencjał produkcji jaj konsumpcyjnych w naszym kraju mógł spaść nawet o jedną czwartą – mówi top agrar Polska Katarzyna Gawrońska, prezes zarządu, dyrektor Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz.
Nadzieja w chowie kurcząt rzeźnych
Ekspertka zwraca uwagę, że grypa ptaków, w obecnym sezonie przyjęła rozmiary, których nikt się nie spodziewał.
– Niemniej, nawet tak gwałtowny przebieg sezonu grypowego nie zagrozi pozycji polskiego drobiarstwa w Europie – podkreśla Katarzyna Gawrońska.
Na czym można oprzeć tak stanowcze twierdzenie? – Najmniej wrażliwy na HPAI, a jednocześnie będący podstawą polskiej produkcji mięsa drobiowego, jest chów kurcząt rzeźnych. Trwa on w pojedynczym cyklu jedynie 5-6 tygodni, co powoduje, że jest łatwy w odbudowie. Ponadto, w danych statystycznych nie widać jakichkolwiek zmian dotyczących produkcji mięsa brojlerów kurzych (delikatne spadki są odczuwalne w wylęgach piskląt kurcząt rzeźnych, co ma związek z ogniskami w województwie mazowieckim i wielkopolskim, gdzie są zlokalizowane hodowle stad rodzicielskich, jednak ubytki są niewielkie i mogą zostać uzupełnione importem piskląt) – zauważa prezes Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz.
Trudna sytuacja producentów kaczek i gęsi
Gawrońska przyznaje, że mniej szczęścia od tych, którzy produkują żywiec kurcząt, mają producenci żywca kaczego, gęsiego oraz indyczego: – Szczególnie u producentów kaczek i gęsi sytuacja jest bardzo trudna i powrót do normalnych poziomów produkcji będzie możliwy dopiero w kolejnym sezonie.
Najgorzej trwająca epizoocja grypy ptaków dotyka stad niosek konsumpcyjnych. – Bezpośrednim efektem takiego stanu rzeczy są wysokie ceny jaj (tak w hurcie, jak i detalu) oraz spodziewany spadek eksportu. Sądzimy jednak, że po ustąpieniu wirusa producenci jaj będą w stanie odbudować zdolności produkcyjne w czasie nie dłuższym niż pół roku – tłumaczy Katarzyna Gawrońska.
Straty w pogłowiu towarowych kur niosek w sezonie 2024/2025 szacowane są na blisko 15 mln sztuk.
Jakby tego było mało, poprzedni rok charakteryzował się zdecydowanie mniejszą skłonnością branży do powiększania pogłowia.
Analitycy KIPDiP uważają, że na skutek braku chęci producentów do powiększania stad liczba utrzymywanych w Polsce w zeszłym roku kur spadła niemal o 5 mln sztuk.
To był efekt nieuczciwego lobbingu?
W ocenie Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz, ewentualne ograniczenia produkcji drobiarskiej w Polsce sugerowane przez niektórych przedstawicieli Komisji Europejskiej, byłyby niesprawiedliwe.
– Uważamy, że KE podejmując taką decyzję, potraktowałaby nasz kraj dużo gorzej niż niektóre inne państwa członkowskie, gdzie sytuacja epizootyczna była w przeszłości znacznie poważniejsza. Naszym zdaniem, działania urzędników z Brukseli są efektem nieuczciwego lobbingu krajów, których branże drobiarskie bezpośrednio konkurują na wspólnotowym rynku z naszymi eksporterami – przekonuje Katarzyna Gawrońska.
Minister jest spokojny, nie panikuje
Resort rolnictwa uważa, że Komisja Europejska jest usatysfakcjonowana nowymi działaniami zapobiegającymi rozprzestrzenianiu się grypy ptaków. – Plan, który zaproponowali polscy producenci, został przyjęty z zadowoleniem – przyznaje minister rolnictwa Czesław Siekierski.
Jednocześnie informuje, że trwają prace nad zaostrzeniem wymogów w zakresie bioasekuracji, a także wymogów w stosunku do producentów. Chodzi zwłaszcza o sytuacje zbyt dużych zasiedleń, czy zbyt krótkich przerw między wyprowadzeniem kurczaków do ubojni a nowym zasiedleniem.
Opracowano pierwszy raport szczegółowo opisujący podjęte działania. – Myślę, że Komisja Europejska doceni naszą inicjatywę, my natomiast będziemy konsekwentni w stosunku do polskich producentów – zastrzega minister.
Krzysztof Zacharuk
