Bruksela nie wie, ile emitują w Brazylii
Mechanizm CBAM, czyli podatek od emisji CO₂ na granicy UE, rusza 1 stycznia. Ma działać prosto: jeśli towar powstaje przy dużej emisji spalin, importer zapłaci więcej. Jeśli przy mniejszej – mniej.
Bruksela musi więc wiedzieć, ile CO₂ powstaje przy produkcji towarów z Chin, Brazylii czy USA. A wielu producentów nie podaje dokładnych danych. Komisja chce więc stosować domyślne wartości emisji. I właśnie te wartości – według firm – są zaskakująco niskie.
Jak opisuje Politico, część stali z Chin, Brazylii i Stanów Zjednoczonych w unijnych tabelach wypada… czyściej niż stal z Europy. To dla przemysłu sygnał, że coś jest nie tak z wyliczeniami.
Emisja CO₂ w UE kosztuje ok. 80 euro za tonę
Właśnie tyle płacą unijne firmy za każdą tonę CO₂, którą wyemitują podczas produkcji. I tu zaczyna się problem. Jeśli stal, aluminium czy nawozy wytwarzane poza UE są uznawane za „czystsze” niż w rzeczywistości – importer zapłaci mniej.
Tymczasem unijni producenci już dziś muszą doliczać do swoich kosztów około 80 euro za każdą tonę dwutlenku węgla. To obciążenie, którego nie mają firmy z krajów o słabszych normach środowiskowych. Jeśli więc CBAM źle policzy emisje, import stanie się po prostu tańszy, a unijne zakłady – mniej konkurencyjne.
Chiny emitują mniej?
Ola Hansén z firmy Stegra mówi wprost, że był „zaskoczony” liczbami. Jak podkreślił, zestawienia sugerują, że niektóre procesy w Europie emitują więcej CO₂ niż te w Chinach, co wygląda „dziwnie”. Według niego Unia powinna poprawić wartości, a dopiero potem ruszyć z mechanizmem na pełną skalę.
Podobne uwagi zgłasza branża nawozowa. Antoine Hoxha z Fertilizers Europe stwierdził, że domyślne wartości dla niektórych produktów – np. mocznika – są „zbyt niskie”. Jego zdaniem Komisja ma dobre intencje, ale „jest skrajnie przeładowana pracą” i działa pod dużą presją czasu.
„Eldorado” dla importerów?
Domyślne wartości emisji miały pełnić prostą funkcję: zniechęcać importerów do ukrywania rzeczywistych danych. Jeśli domyślna wartość byłaby wysoka, importer chętniej pokazałby prawdziwe dane, żeby zapłacić mniej.
Jednak jeśli domyślne liczby są zbyt niskie:
– importer nie musi nic zgłaszać, bo i tak zapłaci mało,
– brudna produkcja wygląda „na papierze” na czystą,
– unijni producenci, obciążeni wyższymi kosztami, tracą przewagę.
Eksperci ostrzegają, że wtedy CBAM przestaje działać, a nawet może „zaszkodzić” europejskim firmom, bo import może okazać się tańszy niż powinien być.
Importowane nawozy mogą nie podrożeć
W całej tej historii jest jeden wątek, który może zainteresować rolników. Jeśli CBAM okaże się zbyt łagodny, importowane nawozy azotowe mogą nie zdrożeć tak mocno, jak przewidywano. To dobra wiadomość dla gospodarstw intensywnie korzystających z nawozów – choć z perspektywy unijnego przemysłu nawozowego to powód do dużego niepokoju.
Pośpiech i nerwy w Brukseli
Komisja ma bardzo mało czasu. Importerzy już negocjują umowy na przyszły rok i – jak mówią – „potrzebowali jasności wczoraj”. Dokumenty wskazują jednak, że jeśli obecne wartości zostaną przyjęte, będą obowiązywać przez dwa lata. A to oznacza, że błąd popełniony dziś trudno będzie naprawić szybko.
Państwa członkowskie zażądały poprawek i Komisja ma je przygotować w najbliższych tygodniach. Sama instytucja nie komentuje sprawy.
Albert Katana
na podstawie: Politico, „EU carbon border tax goes easy on dirty Chinese imports, industry warns”
