- Niech mi ktoś odpowie, że jest czarno na białym, że przekraczam ponadprzeciętne miary. Przecież to ja tu mieszkam z dziada, pradziada, to oni tu przyszli - żali się Pan Szymon Kluka.
Gospodarstwo stoi tu od pokoleń, a rolnik przejął je po swoim ojcu. Jest rdzennym mieszkańcem wsi, codziennie ciężko pracuje przy 360 sztukach trzody chlewnej i na około 65 hektarach ziemi. Na odpoczynek pozostaje niewiele czasu, bo obowiązki, fizyczny wysiłek i, jakby tego było mało, ciągnący się od wielu lat stres. Dokładnie to od 2012 roku, kiedy to sąsiedzi złożyli skargę do sądu na rolnika, którego gospodarstwo generuje odór. Odtąd życie Pana Szymona stało się, delikatnie mówiąc, ciągłą batalią.
Ogromny żal i niepewność co do przyszłości
W rozmowie z rolnikiem wyraźnie czuć ogromny żal i niepewność co do przyszłości. Wielokrotnie słyszał, żeby zostawić to wszystko, ale praca na gospodarstwie jest dla niego czymś naturalnym – ma ją we krwi, jak sam przyznaje. Zdarza się, że też zaczyna wątpić, czy warto się dalej trudzić, żyjąc w ciągłym lęku: czy znów ktoś nie wezwie policji, nie zgłosi sprawy do służb ochrony środowiska, nie złoży kolejnej skargi? Trudno funkcjonować w takim napięciu i atmosferze, mimo że – jak twierdzi - wszystkie normy, zalecenia sądowe i wymogi wynikające z przepisów realizuje i przestrzega.
Ostatni możliwy krok rolnika w walce o swoją prawdę – skarga kasacyjna – został oddalony przez Sąd Najwyższy pod koniec maja 2025 roku. I chociaż skargę widziało wielu prawników z ministerstwa i z innych instytucji, a nawet interesowała się nią Ordo Iuris i wszyscy mówili, że skarga jest dobra, to jednak to do Sądu Najwyższego należy ostatnie zdanie.
Zobacz także: Absurdalny wyrok, ogromna kara za zapachy z chlewni.
– Ta sytuacja nic nie zmieniła, bo ja zadośćuczynienie już zapłaciłem wcześniej - łącznie zapłaciłem 114 344 zł i 44 grosze (z odsetkami i kosztami sądowymi). A od tego nie można się już odwołać, ani złożyć zażalenia, ani nic... Teraz jeszcze muszę zapłacić 2 700 złotych kosztów z tej skargi.
Obietnic od ministerstwa było wiele...
Pozostała już tylko jedna ścieżka: skarga nadzwyczajna, którą wnieść może wyłącznie uprawniony organ, m.in. Prokurator Generalny lub Rzecznik Praw Obywatelskich. Lecz czy to zrobią? Tego pan Szymon Kluka nie wie. A dodać warto, że obietnic pomocy ze strony ministerstwa słyszał wiele, jak sam przyznaje, ale tak naprawdę w całej tej sprawie tkwi sam. No może prócz medialnego szumu wokół jego osoby.
- „No co mi pomogły?” – mówi o działaniach ministerstwa i instytucji. - Sama Pani widzi. No co mi pomogły? No co ja mam mówić? No ustawa jest zmieniająca prawo? Nie ma. Mówili też, że dadzą kancelarię prawną, pomogą nawet w napisaniu skargi, ale to była tylko propozycja, potem się wycofali. Gadanie, obiecywanie... Nie mam nadziei. Ja uważam, że nic się nie zadziało i nie wierzę, że się kiedyś zadzieje. Nie wiem, co by musiało się stać.
Pan Szymon wspomina też, że miesiąc temu był zaproszony na posiedzenie, któremu przewodniczył Stefan Krajewski - posiedzenie poświęcone właśnie zmianie ustawy w sprawie rolnika.
– Występowałem jako ekspert tam, wypowiadałem się. Mówili, że 27 czerwca to już na biurko ministra Siekierskiego trafi ustawa, że będzie szybka ścieżka prawna, że będą to jeszcze przed wakacjami chcieli zrobić, żeby to zostało w Sejmie uchwalone. I co? I nic...
Żal rolnika jest ogromny, zwłaszcza dotyczy on decyzji pierwszej instancji, bo potem, jak sam przyznaje, już poszło, jak poszło...
– Pierwsza sprawa, nie ma miary smrodu. Więc jak możemy mówić, że coś jest ponad przeciętną miarę? Gdzie ja przekraczam te miary? Druga rzecz, plan zagospodarowania przestrzennego mówi, że można hodować do 50 DJP. Ja hoduję poniżej 40 DJP, czyli moja działalność nawet nie jest potencjalnie oddziaływająca na środowisko, nie był mi potrzebny operat środowiskowy. Potwierdziły to sądy administracyjne z NSA na czele. Trzecia rzecz, był biegły sądowy, który ocenił mój budynek gospodarczy na 19 w skali od 0 do 50 uciążliwości. Można więc powiedzieć, że mój jest mało uciążliwy. Ja się pytam, jak z takich dowodów sąd w pierwszej instancji dał taki wyrok?
– Ja trzymam 360 świn. A przecież w mojej gminie są gospodarstwa, które mają milion kur, 200–300 sztuk bydła, 300–400 kóz, 2000 świn. I tak mi jest już wstyd nagłaśniać tę sprawę. Bo mógłbym co najwyżej płakać nad wysokością kary. Ale przecież jest przewinienie, musi być kara. A ja się nie czuję winny w tym wszystkim! Bo co ja zrobiłem?
Są też nakazy, wytyczne do stosowania:
– Najśmieszniejsze jest to, że oprócz tych pieniędzy do zapłaty, dostałem też szereg nakazów, które i tak już stosowałem wcześniej, bo większość z nich wynika z innych przepisów. I kolejna sprawa – z jednej strony mam utrzymywać budynek w jak największej czystości, a z drugiej strony mam używać jak najmniej wody. No przecież to samo sobie jest sprzeczne. Kolejna sprawa, to miałem zrobić jakieś nasadzenia.
I ciągłe tłumaczenie się rolnika ze swojej pracy:
– Wie pani, że jest ciężko się wytłumaczyć, że czegoś się nie ma? – mówi pan Szymon. – To nie jest proste, bo to jest całe moje życie. Wszyscy mówią zostaw to… To nie jest takie proste. Różne są tu myśli, cały czas są takie myśli... Gardło ściska...
Od dwóch lat nie korzysta z dopłat
Pan Szymon od ponad dwóch lat nie korzysta z dopłat, każde pieniądze z agencji, jak mówi, wiążą się z kilkuletnimi zobowiązaniami, a rolnik ma poczucie ogromnej niepewności co do przyszłości. Jest pełen obaw, czy nie wpłyną kolejne skargi, żyje pod presją.
Mówi też o sytuacji, kiedy wnioskował o zakup maszyn, urządzeń chroniących przed azotanowymi zanieczyszczeniami środowiska z pochodzenia rolniczego, i... zrezygnował, choć umowa była już podpisana - zrezygnował, bo musiał zapłacić sąsiadom zadośćuczynienie.
I choć na ten moment może normalnie pracować, to pozostaje w nim strach, że tym razem z drugiej strony działki wpłynie skarga. Nie ma już pewności ani zaufania.
Tylko, że... To jest wieś!
Śmiech przez łzy niestety, przykro to słyszeć, ale: – Ja czasem się śmieję i kuriozalnie mówię, że oni to trochę mnie no jak Hitlera traktują, że szczypie w gardle, gryzie w oczy, w ogóle jakbym w komorach gazowych trzymał. To teraz ja, moje dzieci, moja żona, chodząc w tej chlewni, to już powinniśmy nie żyć.
– Ja rozumiem, że się ludzie sprowadzają. Ja rozumiem, że działki sprzedają mieszkańcy i w ogóle. Tylko, że... To jest wieś! To tak, jakbym poszedł do miasta i nagle się wkurzam, że jeździ tramwaj, że dzwony biją...
Na koniec warto dodać, że całą tę wieloletnią sprawę zarówno rolnik, jak i jego rodzina mocno przeżywają, bo podczas gdy odór wywoływał u sąsiadów frustrację i poirytowanie, to kolejne sprawy sądowe budzą w rolniku niepewność i frustrację, zwłaszcza że miejsce pracy, które powinno być jego ostoją, stało się źródłem ciągłych batalii i stresu.
Czy jest jednak nadzieja dla rolników?
25 lipca br. w Ministerstwie Rolnictwa Szymon Kluka rozmawiał z ministrem Stefanem Krajewskim oraz wiceministrem Adamem Nowakiem i Jackiem Czerniakiem.
- Dostałem telefon z ministerstwa, czy mógłbym przyjechać w piątek na spotkanie z szefem resortu. Byłem tam o 9.00, spotkanie rzeczowe, trwało z pół godziny. Minister Krajewski rozumie moją sprawę, ale co dalej, to się zobaczy. Już to przez lata słyszałem często, już to przerabiałem - mówi Tygodnikowi Poradnikowi Rolniczemu rolnik.
Co ministerstwo obiecuje?
Rolnik przekazał redakcji Tygodnika-rolniczego.pl, że przedstawiciele resortu zapewnili go, że zajmą się tą sprawą i podejmą działania, by spróbować uchylić wyrok ciążący na rolniku. Na czym miałoby to polegać? Mianowicie na tym, że będą zabiegać u upoważnionych instytucji, by któraś z nich wniosła skargę nadzwyczajną.
- Tak mi mówił minister Krajewski, że najpierw u Prokuratora Generalnego, a jeśli nie przychyli się do próśb resortu, to u Rzecznika Praw Obywatelskich - poinformował Kluka.
- Mówił też minister, że dziś poruszy moją sprawę na posiedzeniu Sejmu... - dodaje rolnik. - Ale czy mówił już, nie wiem...
Czy jednak i tym razem nie skończy się tylko na słowach i obietnicach? Przez ostatnie lata pan Szymon słyszał już setki takich deklaracji, które jak dotychczas nie przyniosły żadnych rezultatów. Tylko spotkania, rozmowy. Jak się czuje po dzisiejszym spotkaniu? Jaki nastrój? Wcale nie euforyczny. Rolnik bardzo ostrożnie podchodzi do tych słów i obietnic.
- Wszystko kończy się tylko na rozmowach, a ja bym chciał, żeby poszły za tym w końcu konkretne działania – mówi w rozmowie z nami rolnik. - Skarga nadzwyczajna jest ważna, ale ustawy, które będą chronić rolników przed skargami i pozwami, czyli na przykład o funkcji produkcyjnej wsi czy rolniku aktywnym zawodowo i rzeczniku praw rolnika - na to czekamy.
- Ponoć minister Siekierski złożył projekt ustawy o funkcji produkcyjnej wsi - mówi nam rolnik, ale czy tak jest naprawdę?
To nie jest odosobniony przypadek. Coraz więcej gospodarstw, zwłaszcza prowadzących produkcję zwierzęcą, spotyka się z pozwami od sąsiadów, którzy wyprowadzili się z miasta, a teraz przeszkadzają im odgłosy i zapachy z gospodarstw.
- Ja rozumiem, że się ludzie sprowadzają. Ja rozumiem, że działki sprzedają mieszkańcy i w ogóle. Tylko, że... To jest wieś! Cały czas to jest wieś! – powtarza rolnik.
Sprawa Szymona Kluki pokazuje, że ciężko pracując na gospodarstwie z dziada pradziada i przestrzegając prawa, można zostać uznanym za uciążliwego sąsiada i ponieść z tego tytułu karę.
Dlatego pilnie potrzebne są zmiany systemowe, które zabezpieczą przede wszystkim rdzennych rolników, ale i innych pracujących na gospodarstwach przed podobnymi wyrokami w przyszłości. Tak, by wieś nie zalała fala pozwów. Krótko mówiąc, polskie rolnictwo potrzebuje ochrony prawnej - nie tylko deklaracji, ale konkretnych działań legislacyjnych i instytucjonalnych.
- Bo to jeżeli mi udowodniono takie coś, to każdemu można udowodnić wszystko! - dodaje pan Szymon. - To nawet nie chodzi o gospodarstwo. To można każdemu wszystko, każdą działalność.
Stefan Krajewski odpowiada!
Redakcja Tygodnika Rolniczego zwróciła się od razu w piątek do ministerstwa rolnictwa z pytaniem m.in. o to, jakie ustalenia zapadły podczas spotkania ministra z rolnikiem. Otrzymaliśmy odpowiedź:
- Informujemy, że Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi Stefan Krajewski rozmawiał dziś z Szymonem Kluką. W spotkaniu nie uczestniczył Rzecznik Praw Obywatelskich, ale Minister podejmie działania, żeby do takiego spotkania doszło jak najszybciej. Minister wyraził nadzieję, że uda się pomóc Panu Szymonowi Kluce. Ponadto Minister Stefan Krajewski rozmawiał dziś z Ministrem Sprawiedliwości na temat skargi nadzwyczajnej, która w najbliższym czasie zostanie złożona.
Agnieszka Sawicka
FOT: WK
