Jak działają strefy zagrożenia chorobą niebieskiego języka?
Rolnicy z regionów objętych strefami zagrożenia chorobą niebieskiego języka (BTV) od miesięcy mierzą się z utrudnieniami w handlu, dodatkowymi wymogami weterynaryjnymi i kosztami, które nie zawsze są uzasadnione. Każde nowe ognisko BTV oznacza wyznaczenie strefy o promieniu 150 km. To oznacza, że ograniczenia obejmują nie tylko miejsca, gdzie wystąpiła choroba, ale też sąsiednie powiaty i województwa.
Tymczasem w 2025 roku chorobę wykryto tylko czterokrotnie – i to tylko w trzech województwach. W styczniu odnotowano trzy ogniska: dwa w zachodniopomorskim (gmina Osina) i jedno w warmińsko-mazurskim (gmina Orneta). Czwarty przypadek, który opisywaliśmy już wcześniej, potwierdzono dopiero 10 lipca w Bobrownikach koło Słupska. Zakażone zwierzęta nie wykazywały objawów. Badania w laboratorium PIWet-PIB w Puławach potwierdziły, że chodzi o serotyp BTV-3. Więcej informacji o 4. ognisku choroby niebieskiego języka przeczytasz TUTAJ.
Choroba nie zagraża ludziom, ale ogranicza sprzedaż zwierząt
Choroba niebieskiego języka, zwana też Bluetongue, dotyczy tylko zwierząt przeżuwających. Nie przenosi się na ludzi i nie wpływa na bezpieczeństwo spożywania mięsa, mleka, skór czy wełny. Mimo to w Polsce nadal obowiązują duże strefy ograniczeń. Jak podkreśla Wielkopolski Ośrodek Doradztwa Rolniczego, rolnicy nie mogą swobodnie sprzedawać bydła, nawet jeśli ich gospodarstwa są oddalone o setki kilometrów od miejsca wykrycia choroby.
W Unii Europejskiej choroba niebieskiego języka nie jest zwalczana z urzędu. Każde państwo może ustalać własne zasady. W Polsce stosuje się m.in. strefy zagrożenia i rekomendacje szczepień. W sumie od początku 2024 roku potwierdzono w Polsce 11 ognisk choroby – głównie w woj. dolnośląskim i zachodniopomorskim, a w tym roku także w warmińsko-mazurskim i pomorskim.
KRIR apeluje do ministra o zniesienie stref zagrożenia wynikających z BTV
W związku z tą sytuacją Krajowa Rada Izb Rolniczych wystąpiła do ministra rolnictwa Czesława Siekierskiego z wnioskiem o zniesienie stref zagrożenia. Pismo w tej sprawie podpisał prezes KRIR, Wiktor Szmulewicz. Wniosek pochodził od Wielkopolskiej Izby Rolniczej. Warto też zaznaczyć, że 23 lipca Czesław Siekierski przestał być ministrem rolnictwa.
KRIR zwraca uwagę, że ograniczenia nadal obowiązują, mimo że choroba w wielu miejscach już nie występuje. „Utrzymywanie tych stref, pomimo braku aktualnych ognisk choroby, nadal skutkuje poważnymi utrudnieniami w handlu zwierzętami, wprowadza dodatkowe obostrzenia weterynaryjne oraz generuje znaczne koszty dla hodowców” – czytamy w komunikacie Rady z 22 lipca.
Samorząd rolniczy zaznacza też, że pomoc finansowa trafia tylko do tych gospodarstw, gdzie stwierdzono ognisko. Koszty stref ponoszą jednak wszyscy rolnicy z danego terenu. Dlatego KRIR apeluje o ponowną ocenę sytuacji i zniesienie stref tam, gdzie nie ma już realnego zagrożenia.
Samorząd chce bardziej precyzyjnych zasad
KRIR proponuje też, by w przyszłości wprowadzać bardziej elastyczne i dokładne zasady wyznaczania stref – nie tylko w przypadku choroby niebieskiego języka, ale też przy ASF czy grypie ptaków. Zbyt rozległe i długotrwałe ograniczenia zniechęcają hodowców do produkcji zwierzęcej i wpływają na opłacalność gospodarstw:
„Produkcja zwierzęca pozostaje jednym z niewielu realnych sposobów na zwiększenie wartości dodanej w gospodarstwach rolnych. Dlatego tak istotne jest, aby działania w zakresie zwalczania chorób zakaźnych były proporcjonalne, oparte na rzetelnej analizie ryzyka i ograniczały się do niezbędnego minimum” – pisze KRIR w piśmie do ministra.
Na podst. KRIR, WODR
