Rynek rzepaku
Rzepak przesłonięty kurtyną
Matif sobie, ale przetwórcy schodząc z bazami z cenami ani drgną. Aktualna gra skupujących, którzy podliczyli już swoje zapotrzebowanie do żniw, prowadzi do mocnego wstrząśnięcia tymi, którzy rzepak jeszcze przetrzymują. Ta gra ma jednak dwie słabe strony, z których przetwórcy nie do końca chyba sobie zdają sprawę.
Po pierwsze, chcąc przestraszyć siedzących na rzepakowych pryzmach ostatnich właścicieli starego towaru nie dostrzegają tego, ża aż tak mocne zejście z bazami utwierdza jeszcze tych właścicieli, co do słuszności zaczekania na sam moment wyczekiwania na nowe zbiory.
Zdaniem rolników zimny maj, w połączeniu z nawet niezbyt dużymi, ale jednak mającymi miejsce opadami, powoduje że zbiory rzepaku w kraju zaczynają się przesuwać. A to wydłuża stary sezon. Więcej dni, zanim nastąpią dostawy w ilościach gwarantujących z ruszeniem z produkcją, przy niewielkich zasobach surowca ze zbiorów 2024 r. przynosi bowiem konieczność konsumpcji zgromadzonych zapasów niemal do zera.
Co oznacza zero surowca z perspektywy przetwórcy? A no masę nerwów. Nerwy we własnej organizacji, bo szefowie cisną na przerób, bo olej ze starymi cenami jeszcze można korzystniej sprzedać, a tu dział surowcowy nie zapewnił materiału do produkcji. Nerwy w oczekiwaniu na większe paczki towaru i potencjalnych dostawców, którzy oczekują po proponowanych cenach superkorzystnych ofert.
Wreszcie nerwy, kiedy ten z taką trudnością kupiony nowy rzepak w istocie przyjedzie. Nie zazdroszczę przetwórcom przełomu sezonu, bo wydaje się, że obecnie optyka zakładów nieco przesłonięta jest kurtyną wyliczeń. Kalkulują, że już ze startem pierwszych dni lipca nowy rzepak, w ilościach pozwalających na odpalenie tłoczni do nich przyjedzie. Ja mam tu spore wątpliwości.
Więcej o perspektywach na rzepakowym rynku dowiesz się na Giełdzie. Na którą zapiszesz się tutaj!:
