Umowa z Mercosur odłożona na pięć lat
Albert Katana: Panie Komisarzu, umowa z Mercosur była gotowa już w 2019 roku. Dlaczego nie została wtedy podpisana?
Janusz Wojciechowski: Rzeczywiście, umowa była gotowa w czerwcu 2019 roku, gdy Komisją Europejską kierował Jean-Claude Juncker, a komisarzem ds. rolnictwa był Irlandczyk Phil Hogan. Za mojej kadencji ta umowa praktycznie przeleżała 5 lat – toczyły się oczywiście cały czas rozmowy z krajami Mercosur, ale nie dotyczyły kwestii rolnych, lecz środowiskowych, np. związanych z wylesianiem.
Ja tym rozmowom kibicowałem i wspierałem je aktywnie, bo one zmierzały do nałożenia większych wymagań środowiskowych w stosunku do partnerów z Mercosur, co miałoby pozytywny skutek dla rolnictwa. Ale same kwestie rolne nie były przedmiotem negocjacji do końca mojej kadencji, czyli do grudnia 2024 roku.
Gdy przestałem być komisarzem ds. rolnictwa, jedną z pierwszych decyzji przewodniczącej von der Leyen było parafowanie tej umowy. A teraz umowa jest już kompletna, została przyjęta przez Komisję. Nie wiem, czy ktoś z komisarzy się temu sprzeciwił – np. jak zachował się polski komisarz ds. budżetu Piotr Serafin?
Spór o Mercosur może trafić do TSUE
W Parlamencie Europejskim jest pomysł, by zaskarżyć tę umowę do TSUE. Czy umowa lub sposób jej procedowania jest sprzeczny z prawem UE?
JW: Gdyby sprawa trafiła do TSUE, sprzeciw miałby szansę powodzenia, ponieważ umowa została sztucznie podzielona na część polityczną i handlową, co likwiduje wymóg jednomyślności przy jej przyjęciu. Tyle że nie wystarczy, by taką skargę wniosła grupa posłów – musiałby to zrobić cały Parlament Europejski. Kibicuję tej inicjatywie, ale wątpię, by jej cel został w ten sposób osiągnięty.
Czy decyzje Komisji są dziś praktycznie niepodważalne?
Państwa członkowskie zawsze mogą taką decyzję zablokować, ale rzeczywiście – nie przypominam sobie, żeby tak się kiedyś stało. Na ogół jest tak, że decyzja Komisji jest potem negocjowana, dopracowywana, „ucierana”. Tak było na przykład z reformą WPR – najpierw stanowisko Komisji, potem Parlamentu, a potem dyskusja w trilogu, czyli w negocjacjach pomiędzy Komisją, Parlamentem i Radą UE. Ale umowa handlowa z krajami trzecimi to inna sprawa, tu można ja przyjąć albo nie, nie ma możliwości jednostronnej zmiany treści umowy.
Rolnictwo UE w negocjacjach umów handlowych
Za mojej kadencji były negocjowane dwie duże umowy. Umowa z Nową Zelandią – choć była bardzo trudna dla rolników, bo Nowa Zelandia to potęga mleczarska – została zawarta, ale tam udało się wynegocjować takie warunki, że przyjęły je i organizacje rolnicze, i państwa członkowskie. Uczestniczyłem w tym aktywnie i udało się obronić interesy rolników europejskich.
Druga umowa – z Australią – była również bardzo groźna, bo Australia miała ogromne oczekiwania w zakresie eksportu do UE. Mimo że głównym negocjatorem był komisarz ds. handlu Valdis Dombrovskis, wiceprzewodniczący Komisji, to mój upór spowodował, że te oczekiwania zostały odrzucone i umowa nie została zawarta.
Czytaj również: Tysiące ton produktów rolnych z USA bez cła. Szef Komisji Handlu PE: „Nikt nie wie, kto to ustalił”
Trilog jest rzeczywiście skuteczny, o ile się odbywa - w marcu 2025 r. podczas obrad AGRIFISH ministrowie rolnictwa mówili z oburzeniem, że są pomijani przy pracach nad uproszczeniem WPR...
To jest zła sytuacja, że ministrowie do spraw rolnictwa są pomijani. Trudno mi powiedzieć, czy to są jakieś zabiegi Komisji, czy ówczesna polska prezydencja źle to zorganizowała. Jako komisarz bardzo dobrze współpracowałem z Radą, choć pracowałem w latach być może najtrudniejszych dla rolnictwa, jakie spotkały Unię Europejską – mówię o pandemii i wojnie na Ukrainie, ale też bardzo silnych protestach rolniczych przeciwko "zielonym" przepisom.
Zaproponowałem wtedy m.in. odejście od przymusu ugorowania czy zwolnienie gospodarstw do 10 ha z kontroli przestrzegania wymogów WPR. Ta i inne tego typu moje inicjatywy Rada przyjęła, mimo że wykraczały poza mój mandat.
Czytaj również: Ministrowie rolnictwa UE bez głosu w sprawie WPR? "To my będziemy rozliczani przed rolnikami"
Komisja Europejska lekceważy głos rolników
Dzięki tym zmianom udało się uspokoić sytuację na wsi. Mogłem z satysfakcją pojechać do rolników, z którymi rozmawiałem w lutym na protestach, którym przyrzekłem, że spróbuję zrealizować ich postulaty – i powiedzieć im, że to zostało zrobione. Gdyby tym zajmowała się Rada do spraw ogólnych, to obawiam się, że nic by z tego nie wyszło.
Obecnie jednak podejście Komisji Europejskiej do rolnictwa zmieniło się negatywnie, czego dowodzi choćby wrzucenie funduszy na Wspólną Politykę Rolną do jednego worka z funduszami na inne polityki UE.
Czytaj również: Nowe zasady dopłat w UE. Kto w Polsce dostanie mniej pieniędzy?
Reforma WPR a interesy małych gospodarstw
W zamian WPR ma być elastyczna i dostosowana do krajowych potrzeb...
Siłą WPR była do tej pory jej suwerenność, wyodrębnienie z innych polityk. W latach 2021–2027, za które ja odpowiadam, pieniądze przeznaczone na WPR nie podlegały kamieniom milowym ani wymogom praworządności. Jakie fundusze w Polsce wstrzymywano, to wstrzymywano – ale fundusze rolne szły cały czas, bez żadnych zakłóceń. Od 2028 roku ma być jednak inaczej. Odrębność WPR, ta główna jej wartość, przestanie istnieć. I to jest bardzo niebezpieczna sytuacja dla Polski.
Przy okazji - bardzo źle się stało, że pomoc publiczna, która w wyniku moich starań została utworzona zaraz po wybuchu wojny na Ukrainie – i którą można było podciągać pod różne sytuacje, np. kryzys na rynku zbóż – wygasła z końcem 2023 roku i na 2024 nie została przedłużona.
Polscy rolnicy dostali 4 miliardy euro krajowej pomocy publicznej w latach 2022–2023, plus kilkaset milionów euro unijnej. To była bardzo istotna pomoc, ale się skończyła. A polska prezydencja nie podjęła żadnych działań w tym zakresie.
Czytaj również: Rolnikom to się nie spodoba, ale 300 mld na WPR musi wystarczyć
Konkurencja z Ukrainy to niejedyny problem
Ta pomoc była związana z wojną na Ukrainie. Ale być może Ukraina niebawem wejdzie do Unii...
Zastanawianie się nad tym, kiedy Ukraina wejdzie do Unii to wróżenie z fusów. Ja nie sądzę, żeby to był taki szybki proces, ale zobaczymy. Może być jednak tak, że wcale nie konkurencja Ukrainy czy Mercosur najmocniej uderzy w rolników, bo większym problemem okaże się brak dopłat.
Niektórzy lekceważą unijne fundusze rolne, ale polscy rolnicy otrzymują 5 miliardów euro rocznie. Przy wartości dodanej polskiej produkcji rolnej – 12–14 miliardów euro – te 5 miliardów ma naprawdę ogromne znaczenie.
Czytaj również: Rolnictwo UE vs. rolnictwo na Ukrainie. Termin – rok 2030
Unijne fundusze rolne zagrożone przez politykę
Rolnicy w Polsce mogą nie dostać dopłat?
Te 5 miliardów euro to ma naprawdę ogromne znaczenie. A te dopłaty mogą zostać Polsce zablokowane. Do tej pory to, czy rolnik dostał pieniądze z funduszy WPR, czy nie dostał, zależało od jego gospodarstwa, więc generalnie od samego rolnika. Teraz warunkiem wypłat ma być przestrzeganie "praworządności" - ale nie w gospodarstwie, tylko przez państwo, więc dopłaty mogą zostać zablokowane. Komisja Europejska szuka kasy, gdzie tylko możliwe, więc pretekst się znajdzie, np. że Trybunał Konstytucyjny jest nieprawidłowo skonstruowany, albo Sąd Najwyższy. To nie będzie trudne, to już było trenowane na innych funduszach.
Choć fundusze podlegały inflacji, zdewaluowały się w dużej części, to w dalszym ciągu one są gwarantem przetrwania polskiego rolnictwa. Bez tego polskie rolnictwo nie przetrwa. A jeśli jeszcze okaże się, że inne kraje dostają, a Polska nie, ze względów politycznych, to będzie bardzo groźna sytuacja.
Czytaj również: Czy rolnicy na pewno dostaną dopłaty?
rozmawiał: Albert Katana
