
– Jesteśmy w zupełnie innym miejscu niż miało to miejsce 30–40 lat temu. Kiedyś uważaliśmy, że zdrowie utrzymujemy poprzez stosowanie odpowiednich leków, szczególnie antybiotyków. Potem nastała era immunoprofilaktyki, czyli stosowanie szczepionek. Dzisiaj, wydaje się, że mamy najwłaściwsze podejście, mianowicie przede wszystkim bioasekuracja, a więc niedopuszczanie wprowadzania do stada czynników patogennych. Drugim najważniejszym aspektem jest dobrostan. Logiczne jest to, że tylko zwierzęta utrzymywane w wysokim dobrostanie i w środowisku niezanieczyszczonym patogenami mogą w pełni wykorzystywać swój potencjał genetyczny – mówi prof. Zygmunt Pejsak.
Bioasekuracja i dobrstan
O bioasekuracji mówimy dużo od ponad 10 lat, od kiedy mamy w Polsce ASF. Dziś wiemy już też, że jest ona szalenie ważna nie tylko w kontekście pomoru, ale również wszystkich innych chorób zakaźnych.
Zobacz także: Ile zarabiają hodowcy świń na modelu integracyjnym? W Hiszpanii się sprawdza
– Bioasekuracja jest tak sprawna, jak sprawne jest jej najsłabsze ogniwo. Trudno powiedzieć co w niej jest ważne, a co mniej ważne, wszystko jest ważne. Najczęściej zawodzą dwie drogi: wprowadzanie zwierząt do stada, czyli zakup loszek lub warchlaków i drugim wektorem jest człowiek. Wszyscy wchodzący do chlewni muszą zmieniać ubrania, obuwie oraz myć ręce – uważa specjalista i dodaje, że dotyczy to wszystkich gospodarstw i wielkotowarowych i mniejszych rodzinnych, szczególnie teraz kiedy wchodzimy w okres intensywnych prac polowych podczas żniw.